"Becoming Jane" ("Zakochana Jane")

O czym to jest: Biografia Jane Austen, brytyjskiej autorki XIX-wiecznych romansów.

zakochana jane recenzja filmu austin mcavoy hathaway

Recenzja filmu:

Czasami i nawet nerd musi się pochylić nad typowo "kobiecym" kinem. Czasem z lepszym bądź gorszym skutkiem, no ale w końcu mężczyzna nie powinien się dziś wstydzić wrażliwości, prawda? W każdym razie, dzięki przecenie w Saturnie, w moje ręce trafił biograficzny film o Jane Austen, zatytułowany "Becoming Jane" (z niezrozumiałych przyczyn znany w Polsce jako "Zakochana Jane"). Matko święta, skąd oni biorą te polskie tytuły? Tytułową brytyjską pisarkę zagrała Anne Hathaway, za którą niespecjalnie przepadam, a partnerował jej nie kto inny, jak uwielbiany przeze mnie James McAvoy.

I to właśnie McAvoy jak dla mnie pociągnął cały film. Żeby nie było, Anne Hathaway naprawdę się starała: robiła słodkie oczy, usta w dziubek i wdzięczyła się do kamery. Czasem pasuje mi jej maniera, czasem nie, ale tu przynajmniej nie przeszkadzała (w porównaniu do takich na przykład "Nędzników", gdzie nie mogłem jej znieść). Za to McAvoy zagrał tak wspaniale szelmowsko, że takiej kreacji uległaby każda dama! Dziewczyny lecą na łobuzów... A ponieważ McAvoy jest również aktorem dramatycznym, dodał tej roli niezłego pazura. To lubię! I głównie ze względu na niego obejrzę kiedyś ten film ponownie.

Co do fabuły, to jak pewnie się spodziewacie, jest dość mocno oparta na "Dumie i Uprzedzeniu" (coś w rodzaju "Zakochanego Szekspira" opartego na "Romeo i Julii" - z tą różnicą że biografia Szekspira jest totalną fikcją). Oryginalnej książki Austen nie czytałem, w zasadzie nie znałem też fabuły, także z zainteresowaniem śledziłem przebieg akcji. I mimo że scenariusz opiera się na zwrotach akcji klasy "kto z kim skończy", to i tak było ciekawie. Polecam, w sam raz na romantyczny wieczór we dwoje.

Wniosek: Daje radę. Jak na romansidło oczywiście.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger