"Northmen - A Viking Saga" ("Saga Wikingów")

O czym to jest: Przygody grupki dzielnych Wikingów.

saga wikingów plakat film recenzja

Recenzja filmu:

Zanim zacznę pisać na temat najnowszego filmu o Wikingach, muszę wyjaśnić co to jest RPG. A zatem: role-playing game, czyli gra fabularna, która rozgrywa się w wyobraźni uczestników. W największym skrócie wygląda to tak, że grupka osób siada sobie w kółeczko i rozgrywa przygodę w jakimś świecie fantasy/sf/jakimkolwiek, używając do tego swojej wyobraźni. Każdy, kto kiedykolwiek grał w ten sposób, przynajmniej raz marzył o tym, by z takiej udanej przygody RPG nakręcić film. I jestem przekonany, że tak właśnie powstał "Northmen - A Viking Saga".

To wypisz-wymaluj RPG w najczystszej postaci! Oto grupka Wikingów rozbija się na brzegu niegościnnej Brytanii i musi dotrzeć z punktu A do punktu B. Na starcie dysponuje ograniczonymi zasobami, ale na szczęście każdy z członków drużyny ma przydatne umiejętności. Po drodze gracze/bohaterowie spotykają nowych przyjaciół i wrogów, toczą nieustanne walki, muszą mierzyć się z przeszkodami losu i wykorzystać przede wszystkim spryt i kreatywność. Fajny scenariusz na grę? No to teraz wyobraźcie sobie, że dokładnie tak wygląda ten film. Co zabawne, jest to de facto film fantasy, tyle że osadzony w realiach para-skandynawsko-celtyckich (i nawet nie próbuje być kinem na poważnie, jak "Trzynasty Wojownik" albo serial "Wikingowie"). Serio, to fantastyka najczystszej próby. Nie wierzycie? Zatem sprawdźmy najważniejsze cechy, jakie musi posiadać udane kino tego gatunku:

1) Realia, czyli miecze i topory. Cóż, w końcu era Wikingów mówi sama za siebie. Starczy kilka mieczy i toporów, długie brody/włosy, skórzane wdzianka, muskularne klaty i mamy bandę niezłych wojów. W sam raz do zarzynania paru paskudnych typów z mroków średniowiecza.
2) Schematyczna drużyna. Również się zgadza: mamy dowódcę z mieczem (facet wygląda jak kuzyn Thora, tyle że z tej mniej udanej gałęzi rodziny), podstarzałego berserkera z toporem, zrzędę z dwoma sztyletami, łucznika pełniącego rolę snajpera, wojowniczego mnicha z ostrym kijem i TAJEMNICĄ, księżniczkę z talentem do strzelania z kuszy oraz grupkę pobocznych postaci, których możemy ubijać wraz z przebiegiem akcji. Wszystko się zgadza.
3) Szczypta magii. Tym razem w postaci przewidywania przyszłości w wykonaniu celtyckiej księżniczki. Jasnowidztwo zawsze w cenie. Dobrze, że przynajmniej nie było smoków.
4) Źli goście ubierają się na czarno. To chyba oczywiste, prawda? Tłumaczę to tak, że nie mają nikogo, kto prałby im ciuchy (no bo są źli!), więc noszą takie ubrania, żeby nie było widać zabrudzeń. Proste i funkcjonalne.
5) Przepowiednia musi się wypełnić. Oczywiście że musi, nawet jeśli jest zaklęciem wyrytym na mieczu. Albo zwłaszcza wtedy.
6) Na końcu mamy happy end. W końcu co to za fantasy bez porządnego happy endu!

A zatem wiecie już, jak wygląda ten film. Nie jest to kino wysokich lotów, raczej ubogie w formie (co widać głównie po marnej scenografii), ale ma swój urok. Świetne krajobrazy, znakomite tempo, niezła choreografia oraz śmiałość i brak kompleksów w prowadzeniu kamery i akcji. Jasne, miejscami zahacza o kino klasy B, ale przecież nie wszystko musi być Woody Allenem. A nawet nie powinno. Jeśli więc szukacie prostej rozrywki, gdzie dobrzy są dobrzy, a źli są źli, bez żadnych dylematów i niespodzianek w fabule, zapraszam do filmu "Northmen - A Viking Saga". I nie przejmujcie się marnym trailerem, film jest lepszy.

Wniosek: Przewidywalne, schematyczne, ale ma swój urok.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger