"Star Wars Episode IV: A New Hope" ("Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja")

O czym to jest: Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...

gwiezdne wojny nowa nadzieja film recenzja plakat george lucas

Recenzja filmu:

Są takie filmy w dziejach kina, albo powiem więcej - w dziejach ludzkiej kultury - którymi można dzielić czas na "przed" i "po". Czymś takim jest właśnie pierwszy film z serii "Star Wars"pierwszy w kolejności produkcji, choć nie wydarzeń (jako że George Lucas zaczął kręcić swoją historię od "Epizodu IV" właśnie). Co najzabawniejsze, nikt, ale to absolutnie nikt (nawet Lucas) nie spodziewał się, że "Gwiezdne Wojny" staną się najpopularniejszą - i być może najcenniejszą - marką w historii kina. Przecież w tym filmie nie było nic oryginalnego! Cała fabuła, postacie, ciąg wydarzeń etc. to po prostu... bajka w kosmosie. Prawdziwa, czysta bajka, która nawet zaczyna się słowami Dawno, dawno temu... Ale jest coś takiego w "Nowej Nadziei" (znanej oryginalnie po prostu jako "Star Wars") co czyni ją dziełem ponadczasowym.

Ktoś mądry powiedział kiedyś, że każdy inteligentny człowiek jest w stanie napisać w życiu jedną znakomitą książkę. Uważam, że tak samo jest z filmami. Nie uważam George'a Lucasa za dobrego reżysera, a w zasadzie uważam go za bardzo marnego (bo tak naprawdę nakręcił on ledwo kilka filmów, z których - nie licząc "Nowej Nadziei" - najbardziej wartościowe to dość przeciętne "American Graffiti"). Zaznaczę tu oczywiście, że Lucas jest wspaniałym wizjonerem i producentem, a także dawcą cudownych kinowych historii. Ale jeśli chodzi o wykonanie... Na szczęście nawet jemu udało się nakręcić ten film w znakomity sposób! Nie musiał daleko szukać, bo połowa "Nowej Nadziei" to zrzynka z innych dzieł, jak chociażby japońskiego kina o samurajach czy amerykańskich filmów o pilotach z II wojny światowej. Nie ma w tej części nic oryginalnego w treści, wszystko jest plagiatem i powtórzeniem znanych motywów. Ale dzięki nowatorskiej formie to właśnie ta produkcja okazała się niezwykłym sukcesem. Nikt wcześniej nie nakręcił takiej bajki w kosmosie! Nawet "Star Trek", choć powstał dekadę wcześniej, opierał się mniej-więcej na "nauce" i wizji przyszłości ludzkości. Tym razem pokazano nam odległą galaktykę z mityczną Mocą, Rycerzami Jedi, Lordami Sithów, złowieszczym Imperium czy bohaterską Rebelią. Księżniczki, kosmiczni wojownicy, starzy mistrzowie, piraci i przemytnicy, żołnierze i piloci... "Nowa Nadzieja" powstała dokładnie wtedy, kiedy widzowie byli gotowi na nową przygodę. I ją dostali!

Mówi się, że "Avatar" był szczytem współczesnej technologii CGI, czyli komputerowych efektów specjalnych. Jeśli tak, to "Nowa Nadzieja" była szczytem poprzedniej generacji, gdy efekty powstawały głównie za pomocą modeli i makiet. Co ważne, jednocześnie położyła podwaliny pod współczesne kino. Nikt wcześniej nie połączył w tak nowatorski sposób nieznanych wcześniej efektów wizualnych, dźwiękowych i scenografii. Plusem było także to, że - nie licząc weteranów kina w osobach Petera Cushinga i Aleca Guinnessa - obsadę stanowiły nowe twarze z castingu, w tym początkujący wówczas Harrison Ford. Świeżość, solidność wykonania i rozmach przygody sprawiły, że nawet dziś "Nową Nadzieję" ogląda się jak kino awangardowe. A jak, choć widziałem ten film setki razy, do dziś mam ciarki, oglądając atak na Gwiazdę Śmierci. I jestem przekonany, że będzie tak zawsze.

Wniosek: Jeden z tych filmów, które na stałe zapisały się w historii ludzkości.


<<< Sprawdź kolejność oglądania serii "Star Wars"! >>>


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger