"V" [1983]

O czym to jest: Reptilianie atakują Ziemię.

V 1983 serial miniserial recenzja plakat goście

Recenzja serialu:

Serial "V" to rzecz niezwykła. Oto bowiem rzeczywistość prześcignęła fikcję! Serial o jaszczuropodobnych kosmitach przebranych za ludzi, którzy atakują Ziemię by podstępem przejąć nasze zasoby, stała się tak popularna, że do dziś tysiące ludzi wierzą... że to prawda. Jeśli słyszeliście o Reptilianach, to wiecie o czym mowa, a jeśli nie, to wrzućcie sobie to słowo w Google. Zaręczam, że to jedna z najbardziej absurdalnych teorii spiskowych w dziejach, a swoją popularność zawdzięcza między innymi temu - skądinąd bardzo ciekawemu - serialowi.

Dzisiejszy widz będzie Reptilian kojarzył głównie z rebootu tejże produkcji, również zatytułowanej "V" i nakręconej w 2009 roku. Ale dziś skupimy się na oryginale, który moim zdaniem jest o niebo lepszy, nie licząc paru archaicznych elementów. Efekty specjalne pozostawiają wiele do życzenia, stanowiąc kombinację technologii modeli (niestety słabo wykonanych) oraz staromodnej animacji. Dodatkowo sceny akcji są kręcone bez żadnej choreografii, na skutek czego podczas strzelanin statyści biegają po ekranie jak oparzeni, wymachując lufami na prawo i lewo. Ale jeśli pominiemy te aspekty techniczne (w końcu obowiązywał tu budżet telewizyjny rodem z lat 80.), to dalej robi się naprawdę świetnie.

Oto na Ziemię przylatują kosmici. Wyglądają jak ludzie, są mili i bardzo chcą nam wszystkim pomóc - wyleczyć z chorób, zlikwidować przestępczość, polepszyć jakość życia. Niestety tylko niektórzy zauważają, że w ten sposób krok po kroku przejmują nad nami władzę, podbijając nas bez jednego strzału. A ich prawdziwe motywy są znacznie bardziej drapieżne, bowiem to tak naprawdę nie ludzie, a jaszczury w ludzkiej skórze! Nieliczni świadomi tworzą Ruch Oporu z charyzmatycznym dziennikarzem i uroczą panią doktor na czele. I przyznaję, że wspomniana dwójka stanowiła bardzo udany duet protagonistów, który oglądało się z przyjemnością. Zadziorni, odważni, pomysłowi, cało wychodzący z największych tarapatów. To lubię i tego oczekuję od dobrego, przygodowego science fiction! Dzięki nim fabuła "V" nie zatrzymywała się w miejscu, przynosząc nam coraz to nowe zagrożenia i nowe (choć czasem naiwne) metody pokonywania paskudnych gadów.

Jednak to, co w tej produkcji podoba mi się najbardziej, to analogie. Nie bez powodu symbol kosmitów przypomina swastykę, a oni sami (w większości) stanowią ucieleśnienie ideału białej rasy. Dodajmy do tego motywy kolaboracji młodych, zaślepionych kultem siły Ziemian, wszechobecną propagandę, nachalną i nieznoszącą sprzeciwu ideologię... sami rozumiecie, o co chodziło twórcom. I wyszło im to znakomicie - wizja pozornie przyjaznych "przybyszów" jest tak realna, że nie mogę wykluczyć, iż gdyby zdarzyła się naprawdę, to ich inwazja mogłaby tak wyglądać. Faszyzm, niestety, odradza się raz za razem niczym hydra, czego najlepszym dowodem są współczesne europejskie i amerykańskie nastroje społeczne. 

W serialu "V" jest klimat, a to najważniejsze. Klimatyczne produkcje przetrwają każdą próbę czasu, nawet jeśli ich forma staje się przestarzała. Polecam wam do obejrzenia zwłaszcza dwie pierwsze miniserie (późniejszy serial jest już słabszy). Naprawdę warto.

Wniosek: Przestarzałe w formie, ale wciąż niezłe i ciekawe science fiction.


Copyright © Jest Kultowo! , Blogger